9 miesięcy...
Tati jest już z nami tyle czasu, ile siedziała w moim brzuszku;) Jest niesamowita. Tak całkiem inna od Naduni, a jednocześnie taka do niej podobna...

Mały łobuz od czasu, gdy skończyła 7 miesięcy siada, a od ponad 6 tygodni wstaje nam przy meblach i - o zgrozo, dlaczego tak szybko??? - stawia przy nich pierwsze kroczki. Przecież dopiero skończyła 9 miesięcy! Coś czuję, że zacznie biegać sporo przed pierwszymi urodzinami... Nadal jest strasznym niejadkiem, choć nikt mi w to nie chce uwierzyć, patrząc na jej gabaryty. A moja kochana Kluseczka mogłaby żyć tylko moim mleczkiem. Żadne kaszki, deserki, a tym bardziej obiadki, wg niej, nie stanowią smacznej alternatywy dla maminego mleczka. Zaczyna głośno i wyraźnie manifestować swoje zdanie. Krzykiem oznajmia fakt, iż jej się coś nie podoba. A coraz więcej rzeczy jej się nie podoba. No bo jak to? Nie można ściągać serwetki ze stolika? Nie można kwiatkom obrywać gałązek? Nie można wsadzać paluszków do kontaktów, wkładać do buzi wszystkiego, co tylko znajdzie się na podłodze? itp. itd. No paskudną mamą jestem, że jej na to nie pozwalam. Przecież ona tak bardzo tego chce! Wówczas częstuje mnie taką minką...

A jeśli nie dam się przekonać, to uderza w krzyk. Taki mały, kochany złośnik:)
A już w piątek moja starsza Księżniczka 3 latka skończy... Boże, kiedy ten czas upłynął? Pamiętam, jak do domu przywieźliśmy małe zawiniątko, a tu taka pannica;) Nie chcę zapeszyć, ale ostatnio jakby wydoroślała. Sporadycznie trafiają się gorsze dni, w których bunt, złość i płacz przeważają nad uśmiechem od ucha do ucha. Zrobiła się też bardzo opiekuńcza w stosunku do Tatianki. Dba o nią i o jej interesy, choć nie przeczę, że czasami wydaje mi się, interesy Tatianki są dziwnym trafem bardzo zbliżone do jej własnych. Grunt, to wyjść na swoje, prawda? Siostra przestała być zagrożeniem dla jej zabawek. Jest teraz często zapraszanym gościem na dusiowe terytorium ("Choć Tatianusiu do mojego pokoju. Za mną dzidziusiu!"). Dziewczynki coraz częściej potrafią znaleźć wspólną płaszczyznę porozumienia. Coraz częściej też wspólnie się bawią i mają z tego frajdę. Np. dziś Nadusia biegała po domu z łańcuchami na choinkę (takimi kuleczkami), a Tati za nią na czworakach. Kuleczki dzwoniły, a one obie chichrały się niemiłosiernie;) I nic to, że robiły przy tym tyle hałasu, że sąsiadka z dołu zapewne myślała, że mam co najmniej tuzin maluchów pod opieką. Aż miło było popatrzeć na moje szczęścia małe dwa:))) I tylko co chwilę zmoczony nosek Nadusi lekko mnie martwił.. Wieczorem już katarek się sączył;/ Mam nadzieję, że do soboty wydobrzeje, bo przecież trudno by było urządzać przyjęcie urodzinowe bez Jubilatki...
